korczowski home page



Korczowski Malarstwo
TORUN 1998
Panstwowa Galeria Sztuki

 


Korczowski "CEL" 1992 olej 200x200cm

Korczowski Malarstwo
LESZNO 2000
Galeria BWA

MONIKA POLAK Malarstwo Bogdana Korczowskiego

W Krainie Symbolu

Bogdan Korczowski nie maluje obrazów, tworzy swoistsa kosmogonię. Jego plótna to planety, gorace lub zimne, utworzone z krwi, ognia, popiolów. Wszystkie emanuja tajemnica, zagadka, która ów artysta-szaman stara się rozszyfrowac dla swych wspólczesnych - mówi o obrazach artysty francuski krytyk Marianne Boileve. Barwne, ogniste i zywe obrazy Korczowskiego odwoluja się do kategorii czasu: jego przemijania, trwania w pamięci i odciskania się na plaszczyznie plótna. Artysta nazywa swe malarstwo abstrakcjonizmem symbolicznym gdzie za pomoca znaków stara się opowiadac o stalosci czasu, która odczuwa. W tym celu bada przeszlosc, sięga do korzeni, az do poczatków wlasnego zycia i odebranego wyksztalcenia w swej duchowej stolicy - Krakowie.

Dalekie podróze poszerzaja zbiory jego symboli, choc nie zawsze moga byc przez niego odczytane. Podczas wyprawy do swiętych miejsc poludniowo-amerykanskich Indian Korczowski natkna się na mury wypelnione ornamentem. Te rysunki odzwierciedlajace porzadek swiata mógl odczytac jedynie szaman. Artysta z Europy wyobrazil sobie jednak opowiadane przez nie historie. Ogladanie jego obrazów to przemierzanie dróg zagadkowej trwalosci istnienia pojęc czasu i symbolu w pamięci.

Zaszyfrowane Listy
Na pietrze poznanskiego Arsenalu (wystawa 1999) wisza wielkie plótna. Niektóre w ramach, inne - wyzwolone z ich objec, z prujacymi sie brzegami i brakujacymi rogami. Pamiatki z dalekich podrózy, zapiski wrazen i tesknot Bogdana Korczowskiego - Polaka mieszkajacego i malujacego w Paryzu.
Korczowski (rocznik 1954) studiowal w krakowskiej ASP, a potem w Ecole Nationale Superieure des Beaux-Arts w Paryzu. Z pasja poswieca sie dwom zajeciom: malowaniu i podrózowaniu, które wzajemnie go inspiruja. Wyrusza daleko od zgielku miasta, w krainy przesycone duchowoscia Indian, na wschodzace kolorami wyspy Oceanu, na pola Azerbejdzanu. Na kilkumetrowych plótnach powstaja uklady figur geometrycznych i uniwersalnych znaków: krzyza, gwiazdy, ksiezyca. Warstwy olejnej farby grubo nakladaja sie na siebie, tworzac kontur dla trójkatów, kól, ostroluków. W brazowo-szarym tle zacieraja sie pomaranczowe jezyki ognia, czerwone piramidy, zólte promienie i zarysy skal.
Uproszczone ksztalty gór, piramid, nieba, wody - nabieraja nowego znaczenia. Sa zapiskami z odwiedzanych rzeczywiscie i w wyobrazni autora miejsc. Przypominaja zaszyfrowane notatki, których kod zna jedynie artysta. Gre w zmienianie znaczen najlepiej widac na przykladzie niewielkich prac na kartonach, eksponowanych w osobnej sali galerii. Rozwieszone blisko siebie tworza jeden wielki wzór, swoistego rodzaju tapety, oblepiajaca sciane. Mieszaja sie ich kolory, nawarstwiaja sie ksztalty, takze uzyte znaki zmieniaja kontekst, ustepuje ich powaga, jak np. w przypadku krzyza. Rozpoznajemy go jako znak przekreslenia, spontaniczny gest malarski, a nie nosnik tresci. Przedmiotom z natury kojarzacym sie z lekkoscia: papierowemu stateczkowi i kopercie na list przypadl do podzwigniecia ciezar brunatnego tla. Obwiedzione czarnymi konturami wzbudzaja posepny, grozny nastrój. Plótna Korczowskiego posiadaja wizualny ciezar. Monumentalnosc kompozycji podkresla podzial na segmenty, w których pojawiaja sie plasko malowane symetryczne ksztalty zajmujace cala powierzchnie obrazu. Statyke figur ozywiaja rozlane plamy, wykonane gwaltownym ruchem pedzla i przezierajace spod nich akcenty bieli, czystej barwy zóltej, czerwonej. Dzieki nim obrazy zyskuja wrazenie swietlistosci i iluzje planów. Na powierzchni plócien mozna dostrzec rózne kierunki prowadzenia pedzla oraz gotowe elementy: kawalki plótna, papieru, samoprzylepne litery, piasek. Tworza ornament, na którym pojawiaja sie tez fragmenty pisma: nieczytelne linie, zamaszyscie kreslone litery czy hieroglify - reminiscencje z miejsc, których historia i tajemnica ukrywa sie pod postacia obrazka.
Korczowski nie stara sie opisywac ich mistycznego czy magicznego kontekstu, ale przyglada sie postaci graficznej i to ona go inspiruje. Polegajac na intuicji - stwarza znakom nowy swiat..

Odczuwanie miejsca

Korczowski jest malarzem podróznikiem, nie pielgrzymuje jednak do muzeów i galerii. Wybiera miejsca specyficzne i w jego mniemaniu autentyczne - Maroko, Tunezje czy Amerykę Polnocna, pustynie i lańcuchy górskie daleko na Wschodzie i na Zachodzie, wszędzie tam, gdzie granice państw się zacieraja. Gdzie do glosu dochodzi natura i jej prawa bliskie mitologii, tradycji czy obrzędowi. Korczowski chętnie udaje się do krajów orientalnych i szukajac autentyzmu zycia, wychodzi poza turystyczny szlak, gdzie kończa się mity o pięknie i dobrobycie, gdzie kilkuletnie dzieci nosza na plecach swoje rodzeństwo, gdzie zycie uzaleznione jest od czyjes laski lub nielaski, od laski i nielaski pogody. Dotarcie „donikad” w przepoconej koszulce i zabloconych wojskowych butach jest dla niego inspirujacym przezyciem. Odkrywa miejsca dawno odkryte, ale robi to z wrazliwoscia i dociekliwoscia naukowca, wkladajacego palec w skalna szczelinę. Interesuje go symbolika i atmosfera miejsc. Pod jej wplywem maluje, staczajac walkę z plótnami, deskami, papierami i kartonami. Jego obrazy sprawiaja wrazenie, jakby przeszedl po nich huragan: pochlapane, rozdarte, obsypane piaskiem, uciekajace z blejtramów. Jakby niedokończone, z gruba warstwa farby, ale ciagle otwarte na interpretację i czekajace na decydujacy ruch pędzla.

W latach 80. Korczowski osiedlil się w Paryzu. Od tamtej pory w Krakowie jest jedynie gosciem, choc - jak twierdzi - nigdy z niego nie wyjechal, bo „od wspomnień i Kantora nie mozna uciec”. - Kraków noszę w sobie i to on utrzymuje mój artystyczny kręgoslup - dodaje Korczowski, podkreslajac wagę koloru. - Szarosc traktuję jak pomarańcz, czerń - jak czerwień - opowiada o cieplej gamie barw. - Dla malarza najwazniejsze jest miejsce urodzenia. Stamtad pochodza upodobania kolorystyczne. Dla mnie to gnijacy mokry ,krakowski Kazimierz i odrapane mury - dodaje artysta.

Malarski azyl

Powierzchnia plócien Korczowskiego ma swój cięzar, a faktura przypomina tlusta glinę, która mozna modelowac, dopóki nie wyschnie. W niej artysta końcówka pędzla drapie i ryje, „wpisujac” swoje rozumienie Swiata. Powstale rowki i sznureczki przypominaja litery i wyrazy, których jednak nie sposób odczytac. - Bo to nie pismo, ale rysunek - wyjasnia, pochlonięty nakladaniem warstw koloru. Tętniace barwy scieraja się ze soba, przesuwaja wlasne granice, atakujab i kontrastuja ze soba. Spod slonecznej zolci wyzieraja soczyste zielenie, granat, czerwień i braz, pokazujac, jak wiele razy artysta podchodzil do pracy. Korczowski wykorzystuje plótna grubo tkane, materialy z faktura i we wzory, tekturę , która rwie się i rozdwaja. Dotyka materii, by zetknac się z tzw. „mięsem malarskim” - tlusta farba, plachty pracujacego plótna - naciagniętego, zgniecionego, poprutego. Daje upust emocjom, zachlapujac powierzchnię. Malarstwo to dla niego „smiertelna gra”, wymagajaca calkowitego oddania. - Obraz zyje wtedy, gdy jest tworzony. Caly czas się rodzi, przecieka, wysycha i pęka - mówi zaabsorbowany.

Tajemnicze oddzialywanie jego plócien rozpoczyna się wraz z rozpoznaniem na nich ksztaltu znaku piramidy, krzyza, szubienicy, slońca, księzyca. Malowanie to dla Korczowskiego rytual, ale nie zwiazany z zadna religia. Bardziej z magia. - Pracuję z kolorami i sam sobie opowiadam bajki - przyznaje artysta. - Jestem mitologicznie uniwersalny - wyjasnia swe zainteresowanie dla rytualów Indian amerykańskich, rysunków odnalezionych w jaskiniach i na pustyni, az do mitologii i osobowosci Witkacego i Kantora.

Ciagle powroty do plócien, plynięcie na fali „rzeki obrazów” jest dla niego swietna okazja do ukrywania wlasnej osobowosci pod wieloma symbolami i warstwami. Kazdy obraz to sekret, zapis euforii i zniechęcenia, radosci i gniewu, aktywnosci i biernosci, waznych decyzji i chwil wahania. Korczowski nazywa swe malarstwo - dosc karkolomnie - abstrakcjonizmem symbolicznym. Uwazam, ze jego twórczosc sama broni się bez wciskania w ramy pseudokierunku.. Poczekajmy więc cierpliwie, az stoczy kolejna walkę z „rzeka obrazów” i zatrzyma na nich spojrzenie, tak jak robi to widz, uwiedziony tajemnica rozdartych na jego plótnach kolorów.

Monika Polak