KORCZOWSKI
home page
0rbium 2012
|
Laniakea 2015
|
Orbium 2012
|
Korczowski "Ulamki Rzeczywistosci"
Livia
Anna Kowalska: Rozmowa z Bogdanem Korczowskim
Mozna
powiedziec, ze Pana wystawy siegaja gwiazd - Orbium Coelestium
Skad pomysl na Kopernika i jego dzielo?
Zaczne od starego powiedzenia: "Kiedy medrzec wskazuje gwiezdziste
niebo, glupiec patrzy na palec". Kopernik 500 lat temu okreslil,
ze jestesmy niczym wiecej, jak tylko cialem niebieskim na orbicie. Uplynely
setki lat, a nadal wielu w to nie wierzy. Dlatego uzylem lacinskiego fragmentu
tytulu dziela Kopernika - "De revolutionibus orbium coelestium"
- do nazwania dosc obszernej nowej serii moich prac malarskich. Zrobilem,
aby zaznaczyc, ze chociaz wiem, to jednak znów musze sobie przypomniec
lub uwierzyc, ze jestem przede wszystkim malarzem abstrakcyjnym. Moja
kosmogonia potrzebuje tych prawd, aby przezyc nalezy tworzyc, aby tworzyc,
trzeba wiedziec w jakim momencie sie znajdujemy. Trzymam sie swojej orbity,
stad "Orbium Coelestium".
Wystawione prace pochodza z roznych okresow i powstawaly w 3 miastach
- w Krakowie, Paryzu i Awinionie, czy klimat tych miejsc wplywal na charakter
poszczególnych czesci?
Rozpoczalem prace w trzech miejscach równoczesnie: w moim glównym
atelier w Paryzu, w Krakowie, gdzie bywam dosc czesto oraz w trzeciej
, najbardziej slonecznej w Awinionie w Prowansji, gdzie od wielu lat wypozyczam
na okres letni miejsce do pracy. Eksperymenty z jednego miejsca mieszaly
sie z doswiadczeniem z drugiego.Obrazy sa rozne, bo zawsze sie tak dzieje,
ze miejsce pobytu ma wplyw na twórczosc. Ale zestawiajac je razem,
widac jednosc i jasnosc procesu tworzenia.
W
krakowskich pracach dominuja cieple, jasne, pastelowe barwy - czyzby Kraków
niósl ze soba wiekszy spokój i pogode ducha?
Paradoksalnie najbardziej swietlna i kolorowa jest seria krakowska,
a najciemniejsza z poludnia Francji. To chyba wynika z wiecznego zmagania
sie ze swiatlem. Malarstwo to jest walka ze swiatlem i kolorem. A atmosfera?
Ciesze sie, kiedy wracam do Krakowa, jestem podekscytowany - to moje gniazdo.
Natomiast w Paryzu jest codzienna walka, codzienne zycie, a równoczesnie
moja wlasna stabilizacja i bardzo duzo czasu dla siebie, natomiast .Awinion
to slonce, cykady, bliskosc turkusowego morza.
W
"Europie szczesliwej" napisal Pan, ze nie nalezy pytac dlaczego,
tylko jak. Zatem jak i kiedy zaczela sie Panska podróz w swiat
sztuki?
Jak to sie stalo? Urodzilem sie w Krakowie na ulicy Smolensk pomiedzy
Rynkiem Glównym i Bloniami. Chodzilem do szkoly podstawowej nr
4, starej szkoly wybudowanej za austryjacko-galicyjsko czasów,
tez przy ulicy Smolensk. Ulica ta miala poza tym wszystkim kilka kosciolów
i jeden z wydzialów ASP. Mój ojciec prowadzil ksiegarnie
przy placu Mariackim. Pomiedzy moim domem, szkola i ksiegarnia ojca byly
tylko Planty i Rynek. Kiedy wychodzilem ze szkoly, zamiast wracac do domu
chodzilem do ojca i czasami siedzialem tam az do zamkniecia ksiegarni.
Ojciec pozwalal mi siedziec na tylach sklepu i grzebac w ksiazkach, rozpakowywac
paczki i taplac sie w tym "papierowo-ilustacyjno-literackim"
miszmaszu. Ojciec czesto bral mnie na spacery po Starym Miescie na lokalne
wystawy i do kafejek takich, jak Cafe Rio na ul Sw. Jana, czy do Krzysztoforów.
Jego swiat ksiazek byl utopijnym, marzycielskim, niezwykle pochlaniajacym
swiatem. Jego utopia przejawiala sie miedzy innymi tym, ze byl wielbicielem
Esperanto, uniwersalnego jezyka wymyslonego przez Ludwika Zamenhofa, który
sam marzyl, ze kiedys wszyscy ludzie beda mówic tym samym jezykiem.
Tak wtedy rozpoczalem budowanie mojego " artystycznego swiata",
z Rynkiem Glównym jako Centrum. W 1970 roku, kiedy mialem niecale
16 lat stracilem na przestrzeni kilku miesiecy wszystko, co kochalem:
mojego ojca, który zmarl przedwczesnie na leukemie. Potem przyszla
gwaltowna smierc Jimi Hendrix'a i Janis Joplin, dwóch ikon tej
epoki (w tym okresie mialo to zwiazek z moim statusem hippisa, którym
sie stalem po elektryzujacych wiesciach z festiwalu Woodstock w 1969).
Wiec nie mialem wyjscia i po spotkaniu Tadeusza Kantora POSTANOWILEM ZOSTAC
ARTYSTA.
Urodzil sie Pan w Krakowie, jaki wplyw miala na mlodego artyste atmosfera
miasta?
O tak,niewatpliwie wazne miejsce Kraków i jego atmosfera! Wiele
pisano juz o tym. Jest to szczególne miejsce w Polsce, jedyne duze
miasto o charakterze "sródziemnomorskim", tak bliskim
wloskiemu renesansowi i barokowej koncepcji estetycznej. Poza tym w tamtych
czasach zageszczenie artystyczne na kilometr kwadratowy w Polsce bylo
chyba najwieksze w Krakowie. Teatr, sztuka plastyczna, muzyka, hippisi
itd...wszystko skupione wokól Rynku Glównego. Dzieki hippisom
spotkalem wielu artystów. Mój Kraków tamtej epoki
to Piwnica pod Baranami, Krzysztofory i niezwykle dynamiczny wtedy jazzowy
Klub Pod Jaszczurami. Poza tym jezdzilem ze znajomymi czesto do Zakopanego,
gdzie atmosfera jeszcze jak z Witkacego tez miala na nas wplyw. Potem
jak dostalem sie w 1973 roku na krakowska ASP i jezdzilismy na plenery
do domu ASP na Harendzie. Akademicki Klub ASP "Pod Reka" byl
tez fantastycznym miejscem, gdzie wielokrotnie grala hippisowska grupa
"Zdrój Jana". Tak, tak, ta lokalna krakowska atmosfera
niewatpliwie wplywala na moje uksztaltowanie intelektualne.
A dlaczego Paryz?
Jak to sie stalo? W 1977 roku, bedac na krakowskiej ASP, spotkalem paryzanke,
studentke tej uczelni Claudine Suret-Canale. W 1978 roku wzielismy slub
w Krakowie (wesele bylo w klubie "Pod Reka"). Zamieszkalismy
na ulicy Retoryka i postanowilismy pozostac w Polsce. Chcielismy tym polsko-francuskim
zwiazkiem budowac w Krakowie baze, która nam obojgu, jako artystom
bedzie pomocna w twórczosci i checi podrózowania, ale nie
imigrowania. Niestety narastajaca dramatyczna sytuacja polityczno-ekonomiczna
zmusila zone do opuszczenia Polski. Mimo malzenstwa Claudine nie otrzymala
karty stalego pobytu w PRL-u i musiala placic horrendalne sumy dolarów
za pozwolenie na pobyt. Poza tym, po byle co trzeba bylo stac godzinami
w kolejkach. Ta paranoiczna sytuacja wypedzila nas z Polski w 1980. Z
moim krakowskim dyplomem z ASP wstapilem na paryska Akademie Beaux-Arts,
gdzie w 1985 roku otrzymalem dyplom.
Mial Pan równiez mozliwosc przeniesienia sie do Nowego Jorku,
jednak wolal Pan nieustanne podróze. Dlaczego? Czy nie odpowiadalo
Panu zycie po drugiej stronie oceanu?
W 1986 roku na zaproszenie Jacka Nowakowskiego, wtedy kuratora Polish
Museum w Chicago, przylecialem do USA. Rozpoczal sie okres, który
trwal przez dziesieciolecie (1986-1995), kiedy to regularnie latalem z
Paryza do Nowego Jorku. Mialem tam przynajmniej raz w roku wystawe indywidualna
i w czasie tych pobytów pozwalalem sobie wielokrotnie na podrózowanie
po samym USA, zwlaszcza w rejony Kalifornii, Arizony, Nevady czy Utah.
W Nowym Jorku wspólpracowalem z dwiema galeriami, Frank Bustamante
Gallery i Leo Tony Gallery, i czesto czulem profesjonalny nacisk, aby
pozostac tam na stale. Po glebokiej refleksji jednak zdecydowalem nie
opuszczac Paryza bo w Europie jest cos szczególnego, jedynego.
Mimo tylu panstw i narodów w europejskim tyglu jest cos pociagajacego.
W Palermo, Kopenhadze, Madrycie, Turynie, Zurychu, Florencji, Londynie...jest
cos "malomiasteczkowego", lokalnego, tak, jak w moim Krakowie.
Tak, wole ta europejska "nasza" strone oceanu.
Podróze, to nieodlaczny element Panskiej twórczosci.
Jaka wyprawe najlepiej Pan wspomina?
Samo zycie jest podróza. Ta idea towarzyszy mi przez cale zycie.
Podróz jest zwiazana z pamiecia o czyms innym, niecodziennym. Moja
pamiec jest jak archiwum. Nie wspomnienie, ale archiwum. Wszystko jest
nierozlacznie zwiazane z obserwacja tego, co sie wokól nas dzieje,
a równoczesnie, tego, co dzieje sie w nas samych. Jestesmy inni
w podrozy. Podróz jest przeciwstawieniem sie codziennej rutynie.
Jest nauka, refleksja, swiadectwem. Lista moich podrozy jest dluga, ale
przede wszystkim bardzo lubie wspominac podróze na poludnie, po
swiatlo, cieplo, zapach, kolor. To jest taka moja podróz. "Przezywam"
podróz. Jestem w podrózy.
Rozmawiajac z Panem nie wypada wrecz nie wspomniec postaci Tadeusza Kantora.
To wszechobecne "K.", hasla na obrazach i w koncu list do artysty...to
niezwykla wiez. Czy w jakis sposób jego twórczosc zdeterminowala
Panska?
Tadeusza Kantora spotkalem po raz pierwszy jeszcze w czasach hippisowskich
w kawiarni Krzysztofory okolo 1970 roku . Wywarl na mnie ogromny wplyw
swoja osobowoscia. Siedzial przy swoim stoliku i dyskutowal, krzyczal,
wymachiwal rekami. Byl otoczony wierna grupa sluchaczy, którzy
wpatrywali sie w niego z uwielbieniem. Mialem niecale 16 lat, jak go zobaczylem
po raz pierwszy . Byl bardzo despotyczny. Wymagal absolutnego podporzadkowania.
Wydawalo sie, ze tylko ON posiada JEDYNA wiedze o SZTUCE. Zrozumialem,
ze Sztuka i On, to jedno i to samo. Postanowilem byc taki jak ON.
Tadeusz Kantor powiedzial kiedys (mniej wiecej tak): "(
) opuscilem
autostrade awangardy i ide piechota moja wlasna sciezka na cmentarz (...)"
. Inspirowalem sie bardziej jego postacia, osobowoscia , a nie jego twórczoscia.
Oczywiscie jego dzielo jest wspaniale i uwazam, ze "Umarla Klasa"
nalezy do niesmiertelnej, swiatowej twórczosci artystycznej , ale
to jego wewnetrzny teatr, jego wlasne "JA" mnie fascynowalo
i zlozylem mu hold wystawa zrealizowana w Paryzu w 1983 roku. A litera
"K", to moje graficzne "mrugniecie" do Krakowa, Kantora,
czy...Korczowskiego. Determinacja mojego dziela wziela sie niewatpliwie
z bezposredniej obserwacji determinacji z jaka Tadeusz Kantor realizowal
swoja Sztuke.
"Kartonteka"
wystawiana w krakowskim Muzeum Tadeusza Kantora Cricoteka w 2018 roku
jest jako "sciana prac" przytlaczajaca widza swym ogromem, wieloznaczna
symbolika i ciemnymi nawarstwiajacymi kolorami. Co kryje sie za tym artystycznym
murem? Jaka jest historia tej instalacji?
Po smierci Tadeusza Kantora w 1990 roku zrealizowalem olbrzymia instalacje
zatytulowana "Kartonteka" zbudowana z kilkuset prac malarskich
na kartonach o wymiarach 80x60 cm. Pracowalem nad tym pare lat. W calosci
"Kartonteka" jako instalacja ma to ok. 100 m2. Wystawialem
te instalacje wielokrotnie we Francji w formie calkowitej lub we fragmentach.
Jest to rodzaj holdu dla kantorowskiej idei zrealizowania swojego wlasnego
archiwum. Jest to rodzaj malarskiego interpretowania idei pamieci jako
archiwum. Wladowalem w to wszystkie elementy, które wiaza sie z
moja interpretacja artystyczna rzeczywistosci. Jest to rodzaj "korytarza"
malarskiego. Tak, jest to absolutnie przytlaczajace...
Jest Pan artysta niezwyklym, maluje Pan listy do swoich widzów,
przytlacza ich symbolami, przeraza roslinnymi splotami, ale niczego Pan
nie tlumaczy. Zadnego wyjasnienia, drogowskazu. Igra Pan z odbiorca. Dlaczego?
To nie igranie, to koniecznosc. Kazdy widzi to, co chce zobaczyc. Odbiór
wizualny jest niezwykle subiektywny. Kazdy widzi kolor np. czerwony indywidualnie
i róznie reaguje. Praca ma sie bronic sama. Najwazniejsze jest
to, co sie pojawia pomiedzy odbiorca i samym dzielem. Ta energia jest
najwazniejsza. Im glebsza, tym lepiej. Ja nie jestem wieczny, nie bede
mógl zawsze tlumaczyc lub interpretowac. Zostawmy dzielo samemu
sobie. Obraz zyje swoim wlasnym zyciem.
HOME
PAGE
|