"Karton
dla K" Korczowski 1990
kolekcja prywatna
Bogdan
Korczowski
"Hommage à Tadeusz Kantor"1990
Zestaw
czterech kartonow w kolecji BWA Lublin
Korczowski
"Czapka Glupca"
praca z cyklu: Korczowski "Kartony dla K" 1995
kolekcja prywatna
|
Bogdan
Korczowski "List do Tadeusza Kantora z 8 grudnia 1990":
Szanowny
Panie K.
Paryz 8 grudnia 1990
Dzisiaj jest
sobota, jakakolwiek. Przyszla wiadomosc, ze Pan odszedl. Ot, tak sobie.
Jakim prawem, ja sie pytam? Zaczalem nawet prasowac koszule, która
nosze na wszystkie Panskie spektakle. Dziwne, ale dzis w Paryzu pada
snieg, rzecz wyjatkowa, przypominajaca do utraty pamieci Kraków,
kiedy dwadziescia lat temu mialem zetknac sie z Panem. Od tego momentu
mój plecak wypelnia sie nieustannie, dzieki Panskiej wizji,
tej co nazywamy SZTUKA.
Ta droga rozpoczela sie zupelnie zwyczajnie, jak przechadzka po Krakowie,
po tym Centrum Swiata, gdzie wyjscie poza Rynek, ten Pepek Wszystkiego,
bylo czyms szczególnym i wyjatkowym. Przeciez to wlasnie tam,
w piwnicy " Krzysztofory" , stal sie Pan Najwiekszym Artysta,
istnym zywym Dzielem Sztuki i Zyjacym Obrazem. Mistrzu, swiat drzy
przed Panem!
Od tego czasu bylem wielokrotnym swiadkiem i najwiekszej Chwaly i
Uwielbienia, skladanego Panu przez najwiekszych krytyków i
milosników Sztuki. Stal sie Pan idea nosiciela Milosci w Królestwie
Smierci, zwanym Pamiecia. Ktos powiedzial, ze niewazne, czy Pan zyje,
czy nie i tak nalezy Pan do Przeszlosci.
Widzi Pan? Za zycia stal sie Pan Jedynym, Wyjatkowym, NIEZASTAPIONYM,
w dodatku Pan tego wymagal. Tak, jakby wszystko wisialo na wlosku,
w miejscu , gdzie Czas stal sie bez znaczenia, a Wczoraj mialo wage
Jutra. Panski spacer po parku pomników z wyrytymi datami, osmieszyl
Smierc i postawil znak równosci z Miloscia. Zycie dzieki temu
ma byc Wielkim Archiwum, z góry ustalona kartoteka w porzadku
dat i rubryk. Zycie jako "cos" zamkniete, nie posiadajace
poczatku i konca. Jedynym sensem jest porzadkowanie tego archiwum,
tam i z powrotem, w sposób nieustanny, az elementy, tworzace
nasze zycie, uloza sie wedlug ich znaczen lub podobienstw, a nie chronologii.
W tym archiwum Jedyne Wyjscie, a raczej Jedyne Wejscie, bylo przez
Pana zamurowane. Istnienie stalo sie istnym Cmentarzyskiem Rekwizytów,
w którym sztucznosc i tymczasowosc maja trwalosc granitu i
wartosc diamentu. Z góry przeznaczone na zaglade dotychczasowe
Modele i przypadkowe, puste miejsca wypelniaja fantomy czlowieka,
o przepraszam, figury ludzkiej o okreslonych zaglebieniach i wkleslosciach.
Jedyna Akcja to instalacja Przypadku, dorastajacego do miary Najwazniejszego
Wydarzenia i Spelnienia. Pierwszy namalowany obraz jest równoczesnie
Ostatnim na powierzchni obracajacego sie bebna. Zycie jest istna iluzja
tworzenia, a wystawa malarstwa stala sie przedstawieniem twórczosci
Przeszlosci. Trzeba codziennie rozpoczynac od Zera, Rodzic sie, Spotykac,
Rozstawac, Zapominac, Pamietac i Umierac. Te wszystkie poczynania
pokrywaja nas jak papier pakunkowy, warstwa za warstwa, az stajemy
sie listem, przesylka, bagazem wlasnego JA.
Kiedy braknie miejsca, mozemy posluzyc sie walizka, torba, plecakiem
jako elementem towarzyszacym NA ZAWSZE. Do tego potrzebny jest nieuchronnie
parasol, który ma chronic skóre , o przepraszam, papier
przed wilgocia. Wtedy poczujemy, ze Cialo jest Opakowaniem , a nasze
konczyny Protezami. Wtedy OBRAZ staje sie przestrzenny i ruchomy.
Niekonczacy sie potok OBRAZÓW, namalowanych byle jak i tych
starannie wykonczonych, tych, na które nikt nie zwrócil
uwagi i tych co tworza HISTORIE. Korowód OBRAZÓW, sal
wystawowych i muzeów, które sa cmentarzami, a raczej
Cmentarze, które staja sie Muzeami. W tej podrózy koniecznie
potrzebne jest krzeslo, aby Przystanek byl odpoczynkiem do zlapania
tchu. Aby zlapac dech potrzebna jest operacja domalowania ust manekinowi,
który siedzi na tym krzesle.
I tak od Stacji do Stacji: od "KURKI WODNEJ", "NADOBNISIÓW
I KOCZKODANÓW", "UMARLEJ KLASY", "WIELOPOLA
WIELOPOLA", "GDZIE SIE PODZIALY NIEGDYSIEJSZE SNIEGI",
"NIECH SZCZEZNA ARTYSCI", poprzez "NIGDY TU NIE POWRÓCE",
az do "DZIS SA MOJE URODZINY", gdzie i na ostatnia Stacje
Pan mnie zaprosil. Pan zmarl. PANA NIE MA. Zatrzasnal Pan te drzwi
i zabral JE ze soba. Nie mozna w nie zapukac, a o podgladaniu przez
dziurke od klucza nie mozna nawet marzyc!!! Zdecydowanie ostrzegam
Pana, ze jednak przyjde na Panskie Urodziny, przyjde popatrzec, jak
Pan zdmuchuje swieczki na torcie i przyjde tez, aby uscisnac Panska
dlon i spojrzec z uwielbieniem w Panskie oczy. Prosze, blagam, niech
Pan zwróci uwage na moje JA, wcisniete w kulisy, kocham Pana
do szalenstwa."
Z powazaniem
Bogdan Korczowski
|